wtorek, 4 sierpnia 2015

Powrót do aktywności!

Witam Wszystkich! 

Anna Lewandowska. Nazwisko kojarzy chyba każdy! W końcu Robert Lewandowski jest kapitanem reprezentacji Polski. O fenomenie małżonki naszego piłkarza mówi się różnie.  Kim jest? Co robi?   Fala wszechogarniającego hejtu  już chyba nikogo nie dziwi, a obraźliwe komentarze są wszędzie. Czy jednak słusznie?  Rozumiem że Pani Ania będąc Anną Stachurską  nie miała takiego rozgłosu jak będąc Lewandowską, ale czyż nie robiła tego samego? Była tym samym sportowcem którym jest dziś, ale przede wszystkim była takim samym człowiekiem jak teraz. To źle że chce pomóc nam kanapowcom ruszyć tyłki? Osobiście uważam że tej kobiecie należą się ogromne brawa! Za samo zarażanie pozytywną energią! Brawa za przekonywanie ludzi do tego aby żyli zdrowo, ale nie dlatego że taka jest moda. Pani Ania chcę byśmy w pełnej świadomości żyli zdrowo już zawsze!



Jak wygląda moja przygoda z healthy plan by ann ?

Na początku trafiłam na Instagram  naszego kapitana, stamtąd zajrzałam na IG jego małżonki zobaczyłam ogrom ciekawych zdjęć, ale nie samymi zdjęciami zachwycił mnie ten profil, a podpisami i złotymi radami  w nich zawartymi.  Zaciekawiona idąc dalej tym tropem zaczęłam przeglądać facebooka i blog należący do Pani Ani, który wszystkim serdecznie polecam.
W dniu dzisiejszym w moje ręce już na stałe trafiła książka "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską" która mam nadzieje pomoże mi w powrocie do sprawności fizycznej.



Dlaczego w powrocie?
Zawsze byłam osobą raczej aktywną fizycznie, wyłączając czas podstawówki kiedy to astma nie pozwalała mi na wszelakie aktywności jednakże dzięki odpowiednim lekom i dobrym lekarzom zaczęłam żyć jak inni, a przede wszystkim mogłam jeździć konno!  Jazda konna towarzyszyła mi przez następne lata mojego życia raz jeździłam intensywniej innym razem nieco mniej ale zawsze w momencie mega wielkiego doła mogłam wsiąść na grzbiet czterokopytnych i o wszystkim zapomnieć. Rok temu w październiku miałam z pozoru niegroźny wypadek samochodowy. Początkowo według lekarzy nic się nie działo, wszystko było na tyle w porządku że mogłam wyjść ze szpitala już po 3 dniach ze wskazaniem kontaktu z poradnią neurologiczną. I tam się zaczęło! Diagnoza i ZAKAZ JAZDY KONNEJ! "To tylko pół roku... później zobaczymy" Po kilku seriach przeróżnych badań, w momencie mijającej magicznej "półrocznej" bariery usłyszałam że rok i powinno być w porządku. Kolejne wizyty  u kolejnych specjalistów niewiele zmieniały, a słowa lekarzy np. -"Tu nie ma co płakać, trzeba się zastanowić nad zmianą zawodu i pożegnać ze zwierzętami i jazdą konną" wcale nie były otuchą, aż w końcu trafił się lekarz który sam jest ogromnym miłośnikiem koni i kiedy słyszysz od kogoś kto podziela Twoje pasje "Zrobimy wszystko żeby pani wróciła do zawodu, jeszcze będzie z pani dobry instruktor"  naglę widać jakiś cień nadziei.
REHABILITACJA
Początkowo prądy, laser, krioterapia, ćwiczenia. Myślałam sobie "po co? przecież to nie przynosi żadnych efektów" ale jednak pod koniec kilkutygodniowej sesji coś się ruszyło. Kinesiotaping 1,5 tygodnia w plastrach -Jej jak to swędzi! pewnie nic nie daje! na co mi to było?! Teraz gdy ku końcowi zbliża się ostatnia(mam nadzieje) seria rehabilitacji czuję poprawę. To naprawdę świetne uczucie kiedy siedzisz w domu i próbując podnieść rękę do góry widzisz jak wielki jest postęp. Widzisz kąt prosty który później przechodzi w rozwarty. Na razie jeszcze delikatnie ale ta satysfakcja że Twoje łzy które wsiąkały w łóżko  z gabinetu masażu nie poszły na marne jest ogromna. Pani Rehabilitant mówi że jestem Twarda! Czy to prawda? Sama nie wiem. Twierdzi że wielu przy tak cięzkich ćwiczeniach i masażach odpadało po kilku zabiegach, a ja nadal uparcie przychodzę i nawet głośno nie "jęczę że boli."  Wiem też że moje mięśnie przykręgosłupowe są przygotowane do ćwiczeń. Rehabilitantka dał zielone światło!  Potrzebuje jeszcze tylko zgody jednego z lekarzy i zaczynam swój wielki powrót do sprawności fizycznej. Przez rok upadło wszystko. Każdy mięsień potrzebuje żeby go porządnie wykorzystać, każdy chce innych ćwiczeń innych wyzwań! Wiem że nie mogę przesadzić! Dlatego zaczynam lekko, jazda  na rowerze, pilates i przede wszystkim zdrowe odżywianie!
Nie wiem czy dam radę to wszystko przetrwać! Potrzebuję dużo wsparcia! Mam nadzieje że już niedługo moja zadyszka pójdzie w niepamięć, a bieganie 10 minut z rodzeństwem ciotecznym nie będzie kończyło się mega wielką kolką. 

Trzymajcie kciuki i życzcie powodzenia!