poniedziałek, 14 września 2015

HOBBY I ZWIĄZEK! Czy da się to pogodzić?

Najpiękniejszym hobby jest to, które możesz dzielić z kimś bliskim! 

Zawsze w jakiś sposób fascynowały mnie  osoby które miały jakąś pasje którą pielęgnowały. Nie zależnie czy jest to piłka nożna, jazda na rowerze, deskorolce, rolkach czy konno, a może jak w przypadku mojego mężczyzny łowiectwo. 
Całkiem nie dawno będąc na meczu piłkarskim drużyny w której grają moi koledzy od jednego z nich usłyszałam słowa " I właśnie dlatego nie mam dziewczyny, chce sobie jeszcze trochę pograć w piłkę"   Czy faktycznie tak jest że ludzie z miłości muszą rezygnować ze swojej pasji?  To chore! Druga połówka powinna Cię wspierać w tym co robisz, powinna być z Tobą przeżywać wzloty i upadki. Przegrane mecze, poprzewracane przeszkody, nietrafione strzały, przebite opony ale i kolejne awanse, bicie własnych rekordów, kolejny piękny przelatek czy nowy trik. Po słowach Kamila  przyszedł taki moment refleksji nad samą sobą, uff! Mi się udało  (chyba) Zaakceptowałam hobby mojego faceta, wręcz uwielbiam mu towarzyszyć w tych fajnych dla niego momentach. Wiadomo jak każdy zdystansowany do danej dyscypliny człowiek, czasem mam wrażenie że Hubert jest totalnym świrem, ale czy ja nie mam tak samo z jazdą konną ? Każdy ma swojego małego świra idącego w kierunku naszej pasji. Jednych kręci bieganie po lesie, innych  jazda konna, jeszcze innych bieganie w 20 (nie liczę bramkarzy:P ) za jedną małą piłką, są i tacy dla których pójście na siłownie żeby zrobić trochę "rzeźby" jest czymś bez czego nie wyobrażają sobie swojej egzystencji.
Czy kiedy poznajemy chłopaka/dziewczynę  i dowiadujemy się o jego czasem dla nas "dziwnych upodobaniach" a mimo to decydujemy się na wejście z tym człowiekiem w jakikolwiek związek partnerski/narzeczeński/małżeński nie wyrażamy w jakiś sposób aprobaty na jego hobby? Uważam że tak! Dziewczyno jeśli brałaś piłkarza  to pamiętaj że masz w domu piłkarza i będzie on poświęcał czas na treningi, a niedzielne popołudnia na mecze. Przecież możesz wziąć koleżanki i jechać wspólnie obejrzeć mecz, nawet jeśli nie rozumiesz zasad piłki nożnej i nie wiesz co to spalony to na pewno wiesz czym jest gol i na pewno widzisz radość wypisaną na twarzy twojego faceta kiedy trafi piłką do bramki przeciwników. Jeśli brałaś kanapowca nie próbuj do na siłę wyciągać z domu, cieszcie się domowym ogniskiem dobrym filmem, kawą czy książką. Jeśli Twój facet strzela i uwielbia las, zaopatrz się w dobre stopery do uszu i wygodne buty  i idź  razem z nim.  
Najpiękniejsze hobby to takie które podziela Twoja druga połowa! 











wtorek, 4 sierpnia 2015

Powrót do aktywności!

Witam Wszystkich! 

Anna Lewandowska. Nazwisko kojarzy chyba każdy! W końcu Robert Lewandowski jest kapitanem reprezentacji Polski. O fenomenie małżonki naszego piłkarza mówi się różnie.  Kim jest? Co robi?   Fala wszechogarniającego hejtu  już chyba nikogo nie dziwi, a obraźliwe komentarze są wszędzie. Czy jednak słusznie?  Rozumiem że Pani Ania będąc Anną Stachurską  nie miała takiego rozgłosu jak będąc Lewandowską, ale czyż nie robiła tego samego? Była tym samym sportowcem którym jest dziś, ale przede wszystkim była takim samym człowiekiem jak teraz. To źle że chce pomóc nam kanapowcom ruszyć tyłki? Osobiście uważam że tej kobiecie należą się ogromne brawa! Za samo zarażanie pozytywną energią! Brawa za przekonywanie ludzi do tego aby żyli zdrowo, ale nie dlatego że taka jest moda. Pani Ania chcę byśmy w pełnej świadomości żyli zdrowo już zawsze!



Jak wygląda moja przygoda z healthy plan by ann ?

Na początku trafiłam na Instagram  naszego kapitana, stamtąd zajrzałam na IG jego małżonki zobaczyłam ogrom ciekawych zdjęć, ale nie samymi zdjęciami zachwycił mnie ten profil, a podpisami i złotymi radami  w nich zawartymi.  Zaciekawiona idąc dalej tym tropem zaczęłam przeglądać facebooka i blog należący do Pani Ani, który wszystkim serdecznie polecam.
W dniu dzisiejszym w moje ręce już na stałe trafiła książka "Żyj zdrowo i aktywnie z Anną Lewandowską" która mam nadzieje pomoże mi w powrocie do sprawności fizycznej.



Dlaczego w powrocie?
Zawsze byłam osobą raczej aktywną fizycznie, wyłączając czas podstawówki kiedy to astma nie pozwalała mi na wszelakie aktywności jednakże dzięki odpowiednim lekom i dobrym lekarzom zaczęłam żyć jak inni, a przede wszystkim mogłam jeździć konno!  Jazda konna towarzyszyła mi przez następne lata mojego życia raz jeździłam intensywniej innym razem nieco mniej ale zawsze w momencie mega wielkiego doła mogłam wsiąść na grzbiet czterokopytnych i o wszystkim zapomnieć. Rok temu w październiku miałam z pozoru niegroźny wypadek samochodowy. Początkowo według lekarzy nic się nie działo, wszystko było na tyle w porządku że mogłam wyjść ze szpitala już po 3 dniach ze wskazaniem kontaktu z poradnią neurologiczną. I tam się zaczęło! Diagnoza i ZAKAZ JAZDY KONNEJ! "To tylko pół roku... później zobaczymy" Po kilku seriach przeróżnych badań, w momencie mijającej magicznej "półrocznej" bariery usłyszałam że rok i powinno być w porządku. Kolejne wizyty  u kolejnych specjalistów niewiele zmieniały, a słowa lekarzy np. -"Tu nie ma co płakać, trzeba się zastanowić nad zmianą zawodu i pożegnać ze zwierzętami i jazdą konną" wcale nie były otuchą, aż w końcu trafił się lekarz który sam jest ogromnym miłośnikiem koni i kiedy słyszysz od kogoś kto podziela Twoje pasje "Zrobimy wszystko żeby pani wróciła do zawodu, jeszcze będzie z pani dobry instruktor"  naglę widać jakiś cień nadziei.
REHABILITACJA
Początkowo prądy, laser, krioterapia, ćwiczenia. Myślałam sobie "po co? przecież to nie przynosi żadnych efektów" ale jednak pod koniec kilkutygodniowej sesji coś się ruszyło. Kinesiotaping 1,5 tygodnia w plastrach -Jej jak to swędzi! pewnie nic nie daje! na co mi to było?! Teraz gdy ku końcowi zbliża się ostatnia(mam nadzieje) seria rehabilitacji czuję poprawę. To naprawdę świetne uczucie kiedy siedzisz w domu i próbując podnieść rękę do góry widzisz jak wielki jest postęp. Widzisz kąt prosty który później przechodzi w rozwarty. Na razie jeszcze delikatnie ale ta satysfakcja że Twoje łzy które wsiąkały w łóżko  z gabinetu masażu nie poszły na marne jest ogromna. Pani Rehabilitant mówi że jestem Twarda! Czy to prawda? Sama nie wiem. Twierdzi że wielu przy tak cięzkich ćwiczeniach i masażach odpadało po kilku zabiegach, a ja nadal uparcie przychodzę i nawet głośno nie "jęczę że boli."  Wiem też że moje mięśnie przykręgosłupowe są przygotowane do ćwiczeń. Rehabilitantka dał zielone światło!  Potrzebuje jeszcze tylko zgody jednego z lekarzy i zaczynam swój wielki powrót do sprawności fizycznej. Przez rok upadło wszystko. Każdy mięsień potrzebuje żeby go porządnie wykorzystać, każdy chce innych ćwiczeń innych wyzwań! Wiem że nie mogę przesadzić! Dlatego zaczynam lekko, jazda  na rowerze, pilates i przede wszystkim zdrowe odżywianie!
Nie wiem czy dam radę to wszystko przetrwać! Potrzebuję dużo wsparcia! Mam nadzieje że już niedługo moja zadyszka pójdzie w niepamięć, a bieganie 10 minut z rodzeństwem ciotecznym nie będzie kończyło się mega wielką kolką. 

Trzymajcie kciuki i życzcie powodzenia!

piątek, 31 lipca 2015

To naprawdę byłam ja?


Cześć wszystkim! 
Po zagłębieniu się w stare posty na moim blogu, boli mnie głowa od pukania się w czoło i myślenia co ja też akurat w danym poście napisałam. Czytając myślałam sobie nie jednokrotnie "jej to trzeba edytować! Matko co ja tu napisałam! Jejuu ale tragedia to trzeba koniecznie usunąć" ale po chwili zastanowienia doszłam do wniosku że edytując swoje posty tak naprawdę zrobiłabym ogromny błąd. Przecież to ja je pisałam, wtedy miałam taki, a nie inny "styl" pisania. Przez te nawet durne posty przecież przemawiałam ja, To byłam  JA. To wszystko odzwierciedlało moje uczucia w danej chwili.  I choć dziś czytam niektóre notki z rozbawieniem to inne z ogromną tęsknotą. Moje postanowienie brzmi:
 ZOSTAWIAM STARE POSTY !
Mam również nadzieje pisać nieco więcej, ale tym razem poza zostawieniem sobie pamiątek na przyszłość typu "tu byłam, to zwiedziłam, tamto zrobiłam" chcę poruszać nurtujące mnie tematy, które być może nie każdemu przypadną do gustu. Blog nadal będę prowadziła tak jak to ja sobie zaplanuję, według jakichś moich nikomu nieznanych szablonów. Liczę na to że statystyki z przeszłości wrócą, a może nawet że liczba odwiedzających mój blog się zwiększy. Taką mam właśnie nadzieje! 

Trzymajcie kciuki i życzcie powodzenia!


poniedziałek, 2 lutego 2015

Długa przerwa!

Cześć!
Dawno mnie tu nie było! By nie powiedzieć bardzo dawno.
Miałam masę pytań na Ask'u kiedy nowa notka, więc postanowiłam coś napisać.
Od ostatniego czasu zmieniło się wiele, co dokładnie?
Zdałam maturę, udało się za pierwszym podejściem. Pisze udało się ponieważ na ok. 80 maturzystów zdało nas tylko jakieś 25 osób. Reszta poległa na matematyce. Jestem również dyplomowanym Technikiem Hodowcą Koni.(Muszę się pochwalić tym  że jako jedna z niewielu osób w mojej klasie zdałam ten egzamin, dodatkowo zdając go najlepiej.)  Obecnie planuje zostać inżynierem studiując hodowle i ochronę zwierząt towarzyszących i dzikich na SGGW w Warszawie, w której to też obecnie mieszkam. W międzyczasie pracowałam również w salonie znanej firmy Orange, wyjechałam na wakacje do Mielna, poznałam wielu fantastycznych ludzi, leżałam w szpitalu. Aktualnie zmagam się z sesją, a właściwie do wczoraj zmagałam się z terminami zerowymi,a już za dwa tygodnie właściwe egzaminy.  Terminy zerowe poszły mi całkiem nieźle mam już  5 z prawodawstwa, oraz 5 z technologi, nieśmiało liczę na 5 z propedeutyki, oraz ochrony. Mam też jedną ocenę która mnie nie zadowala choć wszyscy mi mówią że powinnam się cieszyć że zaliczyłam ekonomie, ponieważ zaliczyło ją tylko jakieś 10 osób na roku. No cóż jak to moja mama mówi samych piątek mieć nie można.Zobaczymy co będzie na reszcie egzaminów. Trzymajcie kciuki!  Tradycyjnie dorzucam wam, a także sobie na przyszłość całkiem sporą fotorelacje.

Tak o to dumnie prezentuje swój dyplom. :)

Wakacyjne wspomnienia.

Mielno...
.... a właściwie spacer do  "chłopów"

:)
Jest okey! Tak właśnie jest na studiach!
Takich mamy gości na zajęciach! :)
 No cóż w końcu studiuje dzikie! :)

Uczymy się anatomii :)

Taka moja kuchnia dziś rano! :)

Dostałam Kwiatuszki od mojej współlokatorki, w zamian  za 5 z Prawodawstwa.
Taka pracownica orange! :)

Torcik, dla mojego Skarba :*
Taki ze mnie cukiernik! :)

Elcza Kuchareczka!


Pozdrawiam wszystkich! Mam nadzieje że zaspokoiłam waszą ciekawość.



piątek, 30 maja 2014

kulinarnie

Witam! Pogoda nas nie rozpieszcza. Natomiast mój pracodawca wręcz przeciwnie bardzo mnie rozpieszcza dniami wolnymi od pracy. Nie jestem z tego powodu szczęśliwa bo jak wiadomo każdy dzień w domu to jedna dniówka mniej :P
Jako że wolny czas spędzam sama w mieszkanku, próbuje swoich sił w kuchni.
Wczoraj robiłam zapiekankę na makaronie. Nic trudnego, ale zawsze to coś czego nie musiała robić mama po powrocie z pracy.

Jak widać nie wiele potrzeba żeby ją zrobić:
Główny składnik: ugotowany makaron.
świderki, rurki co kto woli. Zazwyczaj korzystałam z rurek, ale akurat tym razem nie było ich w domu
Starty ser żółty.
Wymieszany z  niewielką ilością ketchupu, oraz przyprawami.
w zależności od tego co kto lubi. U mnie nie zabrakło bazylii i oregano.
 Wędlina krojona w kosteczkę. 
Zależnie od tego kto jaką lubi, do zapiekanki można wrzucić wszystko :)
w tle widać jeszcze inny ser żółty starty. Jest to akurat gotowy "ser na pizze" z Intermarche .
 Układamy to warstwami według własnych upodobań. Wiadomo Pierwszą warstwą musi być makaron ponieważ i ser i wędlina będą przywierać do naczynia.
 w temperaturze 170* Pieczemy przez około 15-20 Minut i  gotowe!

Składniki:
-Wcześniej ugotowany makaron.
-Tarty ser żółty
-Wędlina pokrojona w kosteczkę.
-Odrobina Ketchupu
-Szczypta przypraw.
-troszkę chęci :)
Wykonanie:

Makaron ułożyć na spodzie naczynia. Jako tłuszcz należy dodać odrobinę masła. Jeśli makaron jest nadal ciepły sam go roztopi i odpowiednio rozprowadzi po naczyniu. Oddzielić nieco sera od reszty i wymieszać go z ketchupem i przyprawami. To oczywiście można robić ale nie trzeba. Jeśli ser z przyprawami rozprowadzimy jako środkową warstwę przyprawy będą wyczuwalne w każdym kawału.
Jako alternatywę możemy po prostu posypać wszystko przyprawami już po rozłożeniu, lub między warstwami. Rozkładać wszystko warstwami. makaron, wędlina, ser.

Pozostaje mi życzyć smacznego!

poniedziałek, 26 maja 2014

Dzień Mamy! :)

Dzień Matki, dla każdego z nas jest dniem szczególnym. To własnie tego dnia chcemy powiedzieć im "Dziękuje". Każdy chce to zrobić w inny i oryginalny dla siebie sposób. Każda mama dla Swojego dziecka jest bohaterką. Moja mama jest moją największą bohaterką. Jest moją opoką we wszystkich trudnych chwilach. dlatego też:
Kocham Cię Mamo!



rodzinnie.

Hej Kochani! Co tamu was? Ja chwilowo cieszę się najdłuższymi wakacjami w życiu.
Dlatego też postanowiłam namówić moich rodziców, na mały wypad na jarmark Spalski, oraz do smażalni ryb we Fryszerce.
Piękna pogoda, śliczna zieleń, kluczyk w dłoń i można jechać :)
 Przepiękny brelok kupiony na jarmarku, który dostałam od Taty :)
 Moja wspaniała Mamusia :*
Moi wspaniali rodzice <3 p="">
  z Moim zwariowanym Tatusiem :)

Smażalnia: 




 "Urodzony model z tego pstrąga! -zrób mu zdjęcie"